Nastolatki w Ameryce.

Wpis dedykuję mojej Mamie i Ojcu, któremu zawdzięczam ogromne wsparcie i zrozumienie w moim cielęcym okresie życia i który odszedł od nas dokładnie czternaście lat temu.

 

Bycie nastolatkiem nie jest nigdzie łatwe, nawet w kraju gdzie jest "wszystko". A może tutaj jest właśnie jeszcze trudniejsze, zważywszy skalę ogromnych kontrastów socjoekonomicznych.

Jako matka nastoletniej córki i dziesięcioletniego syna, stykam się z ich problemami na co dzień. Młodzi ludzie są zagubieni jak wszędzie, a w Ameryce dochodzi jeszcze element ogromnej rywalizacji, która zaczyna się od podstawówki. Musisz być lepszy od innych, rywalizacja i asertywność na skraju agresywnosci to pożądane cechy. Rodzice jak wiadomo, często chcą dzieciom dać to, czego nie dostali od własnych rodziców i projektują na nie swoje niespełnione ambicje. Nastolatki są tutaj zestresowane presją szkoły, rodziców planujących już ich dalszą karierę i brakiem czasu na rozrywki. Uczniowie gimnazjum zwłaszcza, są zawaleni pracą domową, wiele dzieci permamentnie niedosypia, bo poza lekcjami wiele z nich ma jeszcze zajęcia dodatkowe.  

Okres gimnazjum jest miejscem, w którym dokonują się najbardziej spektakularne zmiany w psychice i rozwoju młodzieży i w którym pojawia się najwięcej problemów. Jak powszechnie wiadomo, wiele dzieci w Ameryce posiada więcej niż przeciętne dziecko gdzie indziej na świecie i żyją w nieświadomości swojej uprzywilejowanej pozycji. Dodatkowo jeszcze często są wychowywane przez nieco neurotycznych rodziców, którzy są nadopiekuńczy (tzw. "helicopter parents") i nie dają szansy w pełni się im usamodzielnić. I to niestety po wielu dzieciach widać, są bardziej narcystyczne niż młodzież europejska, wydaje im się, że wszystko im się należy, zupełnie tak jak ich rodzicom, którzy należą do pokolenia "Me". My wychowani byliśmy w poczuciu, że skromność jest zaletą, tu raczej liczy się przebojowość. Jeśli dostają za dużo na początku, do czego mają aspirować jako dorośli. Niektóre nastolatki po skończeniu osiemnastego roku życia otrzymują tzw. allowance czyli pieniądze od rodziny, z których mogą dowolnie korzystać. Często kończy się to spadkiem jakiejkolwiek motywacji do studiowania i pracy, imprezowaniu bez końca i w wielu przypadkach uzależnieniem od narkotyków. NIestety wiele dzieci i młodzieży mieszkającej w pewnych regionach Stanów Zjednoczonych nie wie zbyt dużo o otaczającym ich świecie, problemach finansowych, można powiedzieć, że egzystują w bańce dobrobytu.

Trzeba jednak przyznać, że jest też wielu rodziców, niezależnie od statusu majątkowego, którzy wykonują kawał porządnej roboty i starają się wychować dzieci, które nie są oderwane od rzeczywistości i mają szacunek do tradycyjnych wartości. Od małego uczą dzieci szacunku do pracy i nastolatki zarabiają już w liceum na swoje wydatki. W końcu Ameryka to kraj protestancki, gdzie praca to prawie świętość. Do samodzielności przygotowuje też lepiej amerykańska szkoła, w której dzieci uczą się wielu przydatnych w późniejszym życiu umiejetności.

Z drugiej strony Ameryka to też kraj ludzi, którzy boleśnie odczuwają nierówności społeczne. To właśnie przepaść jaka dzieli wiele dzieci jeśli chodzi o życiowy start, jest jedną z największych na świecie. Przykładem jest znany mi dziewiętnastoletni Afroamerykanin, wychowany przez skromną samotną matkę, którą było na niewiele stać. Chłopak pracuje i jedocześnie studiuje, jest poważny jak na swój wiek, ma rok terapii za sobą i cel, aby zostać prywatnym przedsiębiorcą, a w przyszłosci milardererem. Jak sam mówi: " Zajęło mi to rok chodzenia na terapię, aby zrozumieć, że nie mogę szukać wymówek we wszystkich przeszkodach, które pojawiają się na mojej drodze. W końcu to co zrobię z moim życiem zależy tylko ode mnie". Wielu czarnoskórych chłopaków wychowywanych jest bez ojca i dorasta bez męskiego wzoru do naśladowania. Niestety często normą jest to, że tatusiowie znikają gdy dzieci są małe i wielu z nich wychowują samotne matki.

Tak czy inaczej, mimo tego nastolatki i tak są zagubione jak wszędzie indziej, radząc się raczej rówieśników niż rodziców, którzy już nie są "cool". Rodzice są przerażeni sytuacją, w której ich ukochane dziecko nagle przestaje z nimi rozmawiać, na pytania zaczyna odpowiadac "tak" i "nie"  i coraz częściej zbywać. Mnie w tym trudnym procesie wychowywania nastoletniej córki pomaga książka "Untangled" (w Polsce została wydana pod tytułem "Poplątane nastolatki") autorstwa psychoteraputki Lisy Damour. Można znaleźć tam wiele praktycznych rad, opisanych na przykładzie jej młodych pacjentek i ich życiowych problemów. Jak sie później okazało, książkę czyta wiele znajomych matek nastoletnich córek. Najlepsza rada to być cierpliwym i stanowczym oraz wiele rozmawiać i pamiętać, że ten okres życia naszego dziecka nie jest łatwy nie tylko dla nas, ale przede wszystkim dla niego samego.

Dlatego życzę wszystkim nastolatkom, pamiętając swoje trudne lata dorastania aby odnaleźli siebie, bo niezależnie w jakim kraju mieszkają, droga, która prowadzi do dorosłości, wszędzie jest podobnie wyboista.

Zdjęcie: Internet.