Zapomniany bohater wojny w Wietnamie - nasz sąsiad Chuck.

Często mijamy naszych sąsiadów w codziennym pośpiechu nie poznawszy ich bliżej. Kilka dni temu odszedł od nas 68-letni sąsiad Chuck, weteran wojny w Wietnamie, jeden z zapomnianych amerykańskich, narodowych bohaterów. Nie będę w żaden sposób odnosić się do sensu bardzo kontrowersyjnej wojny w Wietnamie, w której zginęło kilka milionów istnień, chciałabym jedynie skupić się na jednostkowej historii naszego znajomego.

Chuck spędził ostatnie lata swojego burzliwego życia, skromnie egzystując w wynajmowanym pokoju i raczej unikając życia towarzyskiego. O tym, że był poważnie zraniony w Wietnamie powiedział mi mój mąż, który często odbywał z nim męskie pogawędki. Usłyszawszy tyle dramatycznych informacji o jego przeszłości zapragnęłam poznać go bliżej i napisać o jego historii na moim blogu już jakis czas temu. Niestety nie zdążyłam spotkać się z nim osobiście i bardzo tego żałuję, ale tym wpisem chciałabym to nadrobić.

Chuck kochał samoloty i ta miłość prawdopodobnie zaważyła na jego dalszym losie. Zrobił licencję pilota jeszcze przed zaciągnięciem do Wietnamu, był zafascynowany helikopterami. Jak wielu chłopaków z jego generacji trafił do Wietnamu (nie wiem czy został zaciągnięty czy był wolontariuszem). Nie znam jego dokładnych losów, ale pewnego feralnego dnia, gdy leciał helikopterem, zostal zestrzelony przez żołnierzy Viet Cong. Maszyna rozbiła się a on we wraku helikoptera płynął rzeką, a w międzyczasie ponownie go ostrzelano i został poważnie zraniony w twarz oraz obie nogi. Cudem go uratowano, a powrót do zdrowia zajął ponad rok, podczas którego był poddawany różnorakim terapiom.

Jak wielu weteranów, po powrocie z wojny cierpiał latami na PTSD (Post Traumatic Stress Disorder). Koszmar wojny odcisnął na jego psychice ogromne piętno. Pomimo, że miał żonę i dzieci, bardzo trudno było odnaleźć mu się w codziennym życiu. Pewnego dnia jego żona, kazała mu opuścić ich wygodny dom. Wyszedł i już nigdy nie wrócił. Absolutnie nie próbuje jej oceniać, gdyż nie wiem jak wyglądało jej życie z człowiekiem, który zmagał się z ogromną traumą.

Chuck był na pewno dobrym człowiekiem i kierował się empatią, zwłaszcza w stosunku do dzieci. Jeszcze do niedawna pracował jako pilot wolontariusz, eskortując chore dzieci do jednego z najbardziej znanych amerykańskich szpitali, w którym leczą się najmłodsi cierpiący na raka. Koło się zatoczyło, helikopter, który okazał sie dla niego przekleństwem w czasie wojny, został jego sprzymierzeńcem w pomocy innym. Nasz sąsiad był nie tylko bohaterem wojny w Wietnamie, ale bohaterem życia codziennego, jednym z wielu, o których świat mógłby nie usłyszeć. Dlatego bardzo chciałam oddać mu cześć moim wpisem i spowodować, aby pamięć o nim rozeszła się po świecie.

 

Thank you for your service, Chuck. (Tym zwrotem Amerykanie dziękują weteranom wojennym za ich walkę).

 

Zdjęcie: Chuck na fotografii maturalnej.