Impresje z Nowego Jorku II - Nowy Jork niczym afrodyzjak.

Nowy Jork jest tak zmysłowy i pobudzający, że przypomina mi afrodyzjak. Posiada to, czego zawsze brakowało mi w Polsce: naturalność, luz i radość życia. To miasto jest jak głęboki oddech, który napełnia cię dobrą energią. Gdzie się nie spojrzysz, wszędzie coś się dzieje, tutaj para sześćdziesięciolatków idzie na jakieś przyjęcie. Wygladają na zaaferowanych, zakochanych i szczęśliwych. Pani stylowa i seksowna. Oboje ubrani na czarno, jak większszość nowojorczykow. W Nowym Jorku nie ma obsesyjnego kultu młodości, jak w Los Angeles. Nikt nie jest za stary na to miasto, jeśli ma wystarczająco dużo entuzjazmu, wiary w siebie i determinacji.

Metropolia ta od dawna fascynowała i była niczym muza dla artystów. Tysiące mil po swym ukochnym Manhatannie przewędrował Woody Allen,  Andy Warhol stworzył tu swoją "Fabrykę", pisał i brylował w towarzystwie Truman Capote, śpiewał Lou Reed i można by ciągnąć tę listę dalej. Artyści zamieszkują głównie takie dzielnice jak SoHo, Greenwich Village czy Chelsea. W tej ostatniej mieści się słynny "Chelsea Hotel", w którym gościły takie sławy jak Arthur Miller, Leonard Cohen czy Sam Shepard. Andy Warhol nakręcił tu film "Chelsea Girls", w którym grała jego muza Eddie Sedgwick. W Chelsea Hotel zawszę się coś działo, i dobrze i źle, ale nudno nigdy nie było.

W NYC co kawałek można znaleźć restaurację z innego zakątka świata: zapachy, zapachy, zapachy. Włoska pizza i żydowskie deli. Hot dogi "Nathan's", czyli najpopularniejsza sieciówka zalożona w 1916 roku przez polskich emigrantów a obok tureckie kebaby. No i na każdym kroku sprzedają precle, słone albo nie. Wszystko do wyboru. Ja bardzo lubię nowojorskie puby, szczególnie w Lower Midtown, gdzie można dobrze zjeść i posłuchać muzyki na żywo. Za każdym razem mam wrażenie, że cały świat dał dyla i przeniósł się na chwilę na tę niewielką wyspę nad rzeką Hudson.

Jednym z moich lubionych miejsc, które odkryłam już na początku pobytu, jest Bryant Park, znajdujący się na tyłach Bliblioteki Nowojorskiej. W lecie można tu spotkać tłumy turystów z całego świata, a między nich wplecionych nowojorczyków, którzy wyrwali się na lunch. Mozna zjeść albo w restauracjach lub kawiarniach, albo jak robi to większość, przynieść własną wałówkę i usiąść na jednym z metalowych krzesełek. Odbywają się tutaj różne koncerty i widowiska. Park otoczony jest charakterystycznymi nowojorskimi wieżowcami, w tym słynnym "Radiator building" w stylu Art Deco. Tutaj i w podobnych parkach spotykały się bohaterki filmu "Sex and the city", plotkując o swych romansach czy kolejnej parze butów od Manolo Blahnik. Dzisiaj można zobaczyć tutaj podobne dziewczyny, z których część na pewno oglądała ten kultowy serial, ale jest to już następne pokolenie Carrie Bradshaw i jej przyjaciółek.

Genius loci Nowego Jorku zawiera w sobie energię i chęć odnowy pokoleń emigrantów, którzy tu dotarli. Mit Nowego Jorku jest wiecznie żywy.

 

Zdjęcie: Archiwum "Sex and the city".