Rejs.

Lubię oglądać miasta z perspektywy wody. Niby blisko ale daleko, woda daje perspektywę i relaks. Pomaga na spojrzenie z dystansu tak jak patrzymy na cudze życie w kinie. Dlatego już drugi raz zdecydowaliśmy się spędzić moje urodziny na rejsie po rzece Hudson, nad którą leży Nowy Jork.

Rejs po rzece Hudson z przewoźnikiem Circle Line to nie tylko świetna możliwość podziwiania futurystycznej architektury miasta i relaksu z rozwianymi włosami na pokładzie, ale też kolejna dawka wiedzy na temat Big Apple. Na wycieczkę ruszamy promem z Midtown Manhattan z portu Pier 83. Dziesiątki takich promów zabieraja codziennie mieszkańców Staten Island do Nowego Jorku. Podobnym pływała na Manhattan Melanie Griffith w filmie "Working Girl" z 1988 r. Najlepiej bilety kupić przez internet i przyjechać tutaj rano oraz zabrać się na rejs który trwa od południa do drugiej trzydzieści. Ten opływa Manhattan dookoła w dwie i pół godziny. Jak to w Ameryce, wycieczkowicze na promie to zwykle wielonarodowa grupa turystów. Gwarancją dobrej wycieczki jest kompetentny i dowcipny przewodnik.

Nasz nazywał sie Andy i był urodzonym w Nowym Jorku sześćdziesięciolatkiem o wyglądzie hippisa  i dużym poczuciu humoru. Wiedza Andy, nawet jak na rdzennego nowojorczyka, była imponująca. Z typowym sobie amerykańskim luzem raczył nas anegdotami na temat historii powstania miasta, mijanych boroughs czyli dzielnic i sławnych ludzi, którzy tu mieszkali. Jak wiadomo, na terenie dzisiejszego Manhattanu zamieszkiwali przed wiekami Indianie Lenape. Manhattan był dla nich miejscem do polowań oraz przystankiem w drodze do Kanady. To tutaj znajdowały się pierwsze swego rodzaju archaiczne indiańskie motele, w których zatrzymywali się odpoczywając w drodze na północ. Chciałabym zobaczyć ten dziki Manhattan, w którym każdy metr sześcienny jest dzisiaj na wagę złota. Manhattan jest najmniejszym i najliczniej zamieszkanym tzw. boroughs Nowego Jorku, do których należą: Brooklyn, Queens, Bronx i Staten Island.

Jednym z kulminacyjnych momentów podczas rejsu jest dopłynięcie promu do Statuły Wolności, która od dziewiętnastego wieku pozostaje nie tylko symbolem Nowego Jorku, ale też Stanów Zjednoczonych. Zaprojektowana przez francuskiego rzeżbiarza Frederica Auguste Bartholdi i wykonana przez Gustava Eiffela, była darem narodu francuskiego dla amerykańskiego, upamiętniającą setną rocznicę odzyskania niepodległości przez Stany Zjednoczone. Statua po przekazaniu jej ambasadorowi amerykańskiemu w Paryżu w 1884 roku, musiała z racji swoich gabarytów zostać rozebrana na części i wysłana statkiem do Nowego Jorku. Rzeźba przedstawiająca rzymską boginię Libertas witała emigrantów, którzy przybywali do USA z nadzieją na lepsze życie. Jak się okazało, do Liberty Island w dziewiętnastym wieku przypłynął również ukraiński pradziadek naszego przewodnika. 

Manhattan otaczają rzeki: Hudson, East River i Harlem River wraz z małymi wysepkami: Roosevelt, U Thant, Randalls i Wards Islands. Wyspa podzielona jest na trzy sekcje: Lower (niższy), Midtown (śródmieście) i Upper Manhattan (górny Manhattan). Po drodze mieliśmy okazję oglądać kolejne nowojorskie mosty. Nie są tak stare jak paryskie, ale mają również ciekawą historię. Należą do nich: Brooklyn Bridge, Manhattan, Williamsburg, Queensboro, Triborough i George Wshington Bridge. Jednym z fascynujących osiągnięć jest Holland Tunnel, który przebiega pod rzeką Hudson. Został zbudowany dzięki ciężkiej pracy wielu emigrantów. Otwarty w 1927 roku był wówczas najdłuższym podwodnym tunelem na świecie. Dzisiaj dzięki niemu mieszkańcy New Jersey szybko dostają się ze swojego stanu do Nowego Jorku i nie bez przyczyny nazywa się ich "tunnel rats".

Mówiąc o Nowym Jorku nie można zapomnieć też o tutejszych miliarderach. Z promu widać było tzw. Billionaires' Row, czyli grupę superluksusowych wieżowców oraz otaczający je teren koło południowej części Central Parku. Dla zainteresowanych ceny mieszkań w Central Park Tower zaczynają się od sześciu milionów dolarów po, bagatela dwieście pięćdziesiąt milionów. W ofercie jest dziesięć penthousów za około piećdziesiąt milionów dolarów każdy. Skąd ta cena? Jak mówią brokerzy rynku nieruchomośśi: location, location, location. Z tych supernowoczesnych i bardzo wąskich ale strzelistych budynków można podziwiać wspaniały widok na Central Park. Poza tym inwestycja w nieruchomości na Manhattanie od lat jest bezpieczną i stabilną lokatą kapitału.

Miliarderzy obecnego wieku inwestują w bardzo nowoczesne mieszkania, podczas gdy tuzowie biznesu jak John.D. Rockeffeler budowali dla swoich zachcianek monastery na wzór europejskich. Jak opowiedział nam Andy na koniec wycieczki, mijane przez nas gotyckie ruiny (obecnie muzeum Met Cloisters) na wzgórzu, są tak naprawdę neogotyckie a kazał je zbudować wspomniany Rockeffeler na wzór tych, ktore widział we Włoszech. Chciał, żeby Nowojorczykom niczego nie zabrakło. A kto bogatemu zabroni? My w Polsce mamy przynajmniej prawdziwe ruiny, gotyckie i przede wszystkim własne.

 

Zdjęcie: autorka.