Moje ulubione cytaty z "Dziennika amerykańskiego" Julii Hartwig.

"Dzienniki amerykańskie" Julii Hartwig przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, gdyż pomimo tego, że autorka opisuje w niej Amerykę z początku lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku, wiele jej spostrzeżeń jest wciąż aktualnych. Ich niezwykła trafność pomogła mi lepiej zrozumieć wiele zjawisk w Stanach Zjednoczonych. To trochę paradoksalne, że udało mi się to czytając książkę naszej rodaczki, która spędziła tu kilka lat. Zachwyciła mnie jej erudycja i styl pisania. Ale w końcu to "swój swego zrozumie najlepiej". Wobec tego chciałam podzielić się z Wami moimi ulubionymi fragmentami.

Przeszłość i teraźniejszość.

"Czytając mapę Stanów Zjednoczonych, ma się uczucie, jakby się czytało się nagrobki indiańskie: tu mieszkali, tu poili konie w rzece, tu ich wyrżnięto, stąd ich upokorzone resztki zabrano do wszawych rezerwatów, gdzie wymierają w apatii i krótkich zrywach buntu. Midwest, Minnesota, okolice Nowego Jorku - wszędzie egzotyczne, obco brzmiące nazwy dawnego królestwa, które zamieszkiwał ten wolny i mężny lud, starty z powierzchni ziemi...na grobach jego mitów, wierzeń i kultury powstała najbardziej materialna cywilizacja świata, zapobiegliwa i realistyczna - i pełna z tego powodu dotkliwych niepokojów, wytryskujących nieoczekiwanie spod skurupy codzienności. Ameryka jest cmentarzyskiem, po którym krążą indiańskie widma. Jej poczucie winy jest tak wielkie, że nie próbuje nawet wynagrodzić tym, którzy zostali, krzywd popełnionych w przeszłości. Co robić z historycznymi traktatami wyciąganymi od czasu do czasu przez Indian...w których biali obiecywali im zachowanie granic, gwałconych nazajutrz?...I pomyśleć, że to oni nauczyli grupę pierwszych pielgrzymów, jak uprawiać słodkie bulwy i kukurydzę, i to wszystko, co udawało się na tej ziemi i mogło zaspokoić głód. Nikogo z przybyłych nie zainteresowały ich wierzenia i mity, ich duchowa, głęboko rozbudowana strona bytu: nic z niej nie przeszło do kultury zdobywców."

Czystość języka angielskiego w Stanach Zjednoczonych.

"Język w Ameryce i język we Francji mają całkowicie odmienną rolę i odmienne odniesienie społeczne. Od lat strzeżona, zachowywana w czystości i kultywowana francuszczyzna była wykwitem kultury tego kraju, jego dumą i skarbem, wyrazem różnorodnej, bogatej ale spójnej wewnętrznie narodowej świadomości. Język Amerykanów, poczęty z angielszczyzny i stanowiący jej najbliższą odmianę, ulegał i wciąż jeszcze ulega gwałtom, jakich dokonują na nim, chcąc nie chcąc emigranci ze wszystkich stron świata. Mówić w tym języku źle to nie znaczy być zdyskwalifikowanym społecznie, jak to bywa we Francji czy w Anglii. Wszyscy, poza Anglosasami z pochodzenia, mówili "po amerykańsku" źle, a przecież wszyscy ci kiedys źle mówiący są współtwórcami tego jedynego na świecie kraju wielu narodów, powstałego z napływu wygnańców politycznych i religijnych, biedoty i awanturników. Między francuską ksenofobią i kultem nieskażonego języka zachodzi wyraźny związek. Ameryka ksenofobiczna to bezsensowny paradoks. Powodem do dumy nie jest tu rdzenność, bo ludność rdzenną wyrżnięto, a jej kulturę wytrzebiono, ale pierwszeństwo przybycia na ląd amerykański... Jest to jedyny chyba wielki kraj, gdzie stosunek do ludzi mówiących źle w języku powszechnie przyjętym jest tak lagodny i pełen wyrozumiałości."

Za oceanem.

"Wyjechać do Stanów i, mieszkać w Stanach to coś zupełnie innego niż wyjechać na Zachód Europy: mam na myśli poczucie dystansu i wyobcowania. Wiedza o tym, że przegrodzeni jesteśmy oceanem, tkwi w nas w najpierwotniejszy, odwieczny sposób, tak samo dziś, jak za czasów Kolumba. Jest to odległość, której nie może człowiek przebyć sam, nawet gdyby na tę wędrówkę chciał poświęcić część życia. Podczas kiedy z jednego na drugi kraniec Europy można by się od biedy dostać bez niczyjej pomocy, idąc, biegnąc i choćby czołgając się na przemian. Ocean waży. Mamy go w brzuchu, w głowie, sercu, stajemy się od niego ciężcy, głos stamtąd już jakby nie niesie, zamiera na pustkowiu wód, tam gdzie nawet już ptaków nie widać."

 

Zdjęcie: obraz Gerarda Carruthers, Gerard Carruthers Art Interior fb/ Behance.net/ Pinterest / Saatchionline Art/