Notatki z czasów pandemii A.D. 2020.

20 kwietnia 2020 r.

Nowy Jork nigdy nie był tak pusty. Chyba że w czasach, gdy Holendrzy kupili go od Indian. Pusty Nowy Jork to antyteza tego miasta. Miasta, które nigdy nie śpi. 

Wszystko przez ten wirus zwany koronawirusem albo COVID-19. który pojawił sie w Chinach. Jeden wirus uziemił cały świat. Szalony i pędzący w niewiadomym kierunku świat nagle stanął w miejscu. Waściwie to wszystko stanęło na głowie. Samoloty przestały latać, zamknięto szkoły, miejsca pracy i granice państw. Ludzie dla własnego i innych bezpieczeństwa trafili na domową kwarantannę, która cofnęła ich styl życia o wiele lat wstecz, poza wyjątkiem towarzyszącej nam technologii.

Ten wirus to bardzo poważna sprawa, nie dość, że zachorowały już ponad 2 miliony ludzi na świecie i zmarło ponad 168 tys, do tej pory wciąż nie wiadomo jakie jest najskuteczniejsze lekarstwo na niego. Do tego wyszło na jaw, że wirus był testowany w Chinach w laboratorium w Wuhan na życzenie WHO, a to wszystko za pieniądze miliarderów (na przykład Billa Gates'a) oraz amerykańskiego rządu. Sprawa robi się naprawde śmierdząca. Miliardy ludzi zostało uziemionych bez pracy, liczba bezrobotnych osiągneła w USA już 22 milionów osób. Ostatni taki wskaźnik miał miejsce w czasie Wielkiej Depresji w latach 30-tych XX-wieku. Sytuacja jest bezprecednsowa, trochę rodem z filmów lub książek science-fiction. I tak właściwie czuję się budząc się każdego ranka, bo wierzyć mi się nie chce, że to wszystko prawda. Miewam częściej koszmarne sny i zastanawiam, co jest gorsze, ten sen który przed chwilą miałam, czy wiadomości w TV, które mój mąż oglada prawie non stop. 

W USA to prawdziwa pandemia. W NYC jest w tej chwili 130 tys. chorych, zmarło 8800 tysięcy osób i prawdopodobnie dodatkowo 4400 tysięcy, bo nie wiadomo czy w ich wypadku powodem zgonu był wirus. Cały stany Nowy Jork to 200 tysiące chorych. Stan New Jersey, w którym mieszkamy ma w tej chwili 85 tys. przypadków. 4200 tys. osób zmarło, ale miały one wcześniejsze problemy ze zdrowiem. Na szczęście w NYC i NJ zaczeła spadać liczba osób przyjmowanych do szpitala z powodu COVID -19. Wedug ostanich danych burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio ma otworzyc miasto 15 maja b.r. Oczywiście będzie to bardzo skomplikowany proces i wiele osób twierdzi, że jest za wcześnie, ale jak w większości wypadków, stan gospodarki ma tu ostatnie słowo. W Nowym Jorku wzrasta liczba osób, które muszą korzystac z tzw. "food banks", czyli banków żywnosci, gdzie można zaopatrzyć się w darmowe jedzenie albo z darmowych jadłodajni. Niestety popyt jest większy niż podaż, aż 37 procent banków żywności zostało zamkniętych przez epidemię. Burmistrz De Blasio przeznaczył na otwarcie nowych 25 mln. USD. Póki co banki żywności działają również dzięki wolontariuszom. Najtrudniej jest tym, którzy w mieście zostali. Ogromnym problemem jest teraz los bezdomnych, których w Big Apple jest mnóstwo. Bezdomni zaczeli zamieszkiwać wagony metra, którym porusza się coraz mniej pasażerów, część linii musiała nawet zostać zamknięta. Dodatkowo nowym zjawiskiem, trochę jak z filmów science-finction, są duże ilości szczurów, które całymi stadami wylegają na ulice w poszukiwaniu jedzenia. Niestety nie mogą go znaleźć, bo restauracje są pozamykane. Służby miejskie zaczynają zastawiać na szczury specjalne pułapki...Za to najbogatsi wyjechali do swoich bezpiecznie odległych rezydencji, tak jak na przykład aktor Alec Baldwin, który na Instagramie dzieli się swoimi przemyśleniami, choć póki co nie musi się zbytnio o swoją rodzinę obawiać.

Na przedmieściach NYC życie wygląda trochę lepiej, bo nie trzeba jeździć metrem ani przejmować się szczurami, ale również wiele osób straciło pracę i żyje z zasiłku i pakietów, które niektórzy dostają jednorazowo, tzw. "stimulus packages", które wynosza $1200.00 na osobę dorosłą i $500.00 na każde dziecko poniżej 17 lat. Nie ma żadnych ograniczeń co do ilości spacerów na dzień, ale trzeba zachować odległość koło 2 metrów. Wiele osób chodzi w maseczkach na ulicy, ale już w sklepie są one obowiazkowe. Zakupy w supermaketach są jedyna "rozrywką", bo wszystko inne jest zamknięte, no może poza sklepami Target i Walmart, które sprzedają prawie wszystko z jedzeniem włącznie. Zakupy są jednak dość stresujące, bo jest to w tej chwili długi proces: jednorazowe rękawiczki, maseczka i ekspresowe poruszanie się po sklepie a potem dezynfekcja wszystkiego w domu. Oczywiście brakuje niektórych produktów, ale nie porównujmy braków jedzenia do sytuacji z naszego głębokiego PRL-u. Tu wszystko wygląda lepiej niż za najlepszych lat rządów Edwarda Gierka. W duchu śmieję się do siebie, że może dzięki mojej pamięci jestem bardziej odporna...

Tak jak szczury w Nowym Jorku, na przedmieściach pojawiaja się lisy, niedźwiedzie i sarny. Wywnioskowały już chyba, że coś stało się z ludźmi... A z ludźmi jest różnie, jak to w życiu, jedni radzą sobie lepiej, inni gorzej. Wiekszośś stara się wprowadzić codzienny grafik, który będzie pomagał przetrwać w miarę normalnie w nowej nienormalności czy też nowej normalności: zdalnie pracują, opiekują się dziećmi, które maja w ciągu dnia kilka godzin wirtualnej szkoły, ćwiczą i oglądają filmy na Netflixie. Dzieci (przynajmniej nasze), były na początku z powodu zamknięcia szkoły bardzo zadowolone, z czasem jednak wyczuwa się ich niepokój i stres oraz frustrację z powodu braku możliwości spotkania się z rówieśnikami. Z domu raczej wychodzą rzadko, a spać chodzą późno jak nigdy przedtem.

Największy problem mają teraz ludzie uzależnieni (niezależnie czy od alkoholu, narkotyków czy opiatów co jest w USA ogromnym problemem), którzy muszą skonfrontować się ze swoimi demonami wsród czterech ścian, często bez żadnego wsparcia. Nie pomagają w tym otwarte sklepy alkoholowe, które zbijają grube pieniądze na potrzebie znieczulenia się narodu. Jak zauważyli psychologowie, jest to jednak niezły czas dla introwertyków. Ludzi na zewnątrz mało, pracuje się głównie zdalnie z dala od kolegów, którzy na żywo mogą doprowadzać do szału, na ulicy trzeba omijać się szerokim łukiem i nikt już (nawet w USA), nie podaje sobie ręki albo co gorsza nie poklepuje po plecach. Myślę, że niedługo zniknie też zwyczaj amerykańskiego trzymania nóg na biurku...

Chociaz cała sytuacja nie jest do śmiechu, dla wielu, szczególnie w USA, gdzie rytm życia od lat jest za szybki i nieludzki, pandemia zmusiła ludzi do zwolnienia tempa, przyjrzenia się sobie i swoim bliskim. Po latach "niewidzenia" może być to trudna sytuacja, bo na powierzchnię zaczęły wychodzić problemy i obserwacje, na które nikt nie miał czasu. Wielu ludzi zdało sobie sprawę, że poza karierą nie ma tak naprawdę wiele wiecej albo...nie zna dobrze swojej rodziny. 

Życzę Państwu, żebyśmy wykorzystali jak najlepiej ten czas izolacji jak możemy do wzajemnego wspierania się (co już udowodniły miliony ludzi na świecie), być może refleksję nad sobą bo wreszcie mamy na to czas oraz dbania o siebie, szczególnie o swoją kondycję fizyczną i psychiczną, bo doświadczamy wszyscy czegoś, co jest bezprecedensowe i potrzebujemy dużo energii, żeby przejść przez to bez większego uszczerbku dla nas samych. 

 

Zdjęcie autorki: pusta ulica w mieście w stanie New Jersey w USA w kwietniu 2020 r.