Sprzedaż online postrachem kultowych domów handlowych.

Jakiś czas temu widziałam film z Robertem de Niro i Anne Hathaway, w którym ta ostatnia wciela się w młodą i ambitną założycielkę start-up, oferującego zakupy modowe przez internet. Oto jak wpadła na ten pomysł: według niej młoda profesjonalistka odpoczywająca z kieliszkiem wina w ręce wieczorem przed komputerem ma ogromny potencjał (do wydawania pieniedzy przez internet).

I tak Ameryka zaczyna mieć coraz większy problem z tego typu kobietami lub mężczyznami z kieliszkiem w ręce albo bez. Sprzedaż internetowa staje się ogromną konkurencją dla sprzedaży detalicznej. Po słabych wynikach sprzedaży w okresie Świąt Bożego Narodzenia kultowa sieć domów towarowych Macy's zdecydowała się zamknąć w tym roku około stu sklepów. W związku z tym pracę straci około 10.000 osób. Ludzie wolą kupować online, bo tak jest wygodniej i szybciej. Poza tym o kryzysie ekonomicznym w 2008 roku gdy ludzie zaczęli zaciskać pasa, największym zagrożeniem stały się internetowe outlety, takie jak Amazon czy Overstock, które oferują te same towary po niższych cenach. Sprzedaż przez internet jest doskonała opcją dla zapracowanych profesjonalistów, młodych mam czy starszych osób, którym trudno dojechać na zakupy. Do tego, gdy produkt nam z jakiś przyczyn nie odpowiada, łatwo go oddać, albo w sklepie, albo wysyłając pocztą.

Jak się okazuje, grupą, o która coraz bardziej walczą domy handlowe są millenialsi. Pokolenie między 18 a 35 rokiem życia jak wykazały badania, woli kupować w małych butikach i nosić oryginalne rzeczy. Jest to generacja, która chce się odciąć od snobizmu swoich rodziców, którzy lubią epatować logotypami. Co ciekawe, również coraz więcej osób w średnim wieku chce uwolnić się od konkretnych marek i szuka rzeczy "nieometkowanych". Nietrudno zauważyć pojawiajacy się nowy nurt "no logo".

Tymczasem domy handlowe muszą walczyć z ogromnymi stratami jakie powoduje zagrożenie klasycznej sprzedaży detalicznej i wprowadzają coraz więcej wyrafinowanych promocji i starają sie przekonać klientów, że nic nie zastąpi podjęcia wyboru o zakupie kiedy możemy go zobaczyć i dotknąć w realu. Wiele z nich stara się odswieżyć swój wizerunek oraz stara się połączyć opcję online z rzeczywistym sklepem. I tak oto w najlepszych domach i handlowych istnieją już specjalne stanowiska, w których można odebrać produkt zamówiony przez internet (i zamienić albo oddać go na miejscu, gdyby coś nam nie odpowiadało).

Mimo to, coraz więcej starych i popularnych sieci takich jak Macy's, Sears, Walmart, JC Penny czy mniejszych sieciówek, zamyka kolejne placówki. Jest to całkowicie nowe zjawisko, które ma ogromny wpływ na amerykańską gospodarkę. Pytanie, jaki procent społeczeństwa będzie robił zakupy w sklepach za dziesięć, dwadzieścia lat i jak będzie wyglądała sprzedaż detaliczna. Ciekawe co by powiedział o tym wszystkim niejaki Stanisław Wokulski?

 

Zdjęcie: archiwum prywatne.