Wpis dedykuję mojemu nieżyjącemu Ojcu, który uwielbiał Stany Zjednoczone, ale przez odmowę moją i mamy w 1981 roku, nigdy nie wyemigrował.
Podobnie jak wielu z Państwa, bardzo mile zaskoczyła mnie wiadomość o zniesieniu wiz dla Polaków do USA. Długo musieliśmy na ten moment czekać, ale sami też sobie na niego zapracowaliśmy. Odsetek odmów przydzielania wiz spadł do poniżej trzech procent i tak Ameryka stoi przed wieloma rodakami otworem. Sama pamiętam, jak stałam w bardzo długiej kolejce po wizę przed Ambasadą USA pod koniec 2000 roku. To było bardzo długie oczekiwanie i stres przed rozmową z urzędnikiem, Wszystko na szczęście potoczyło się po mojej myśli i w grudniu 2000 roku wylądowałam po wielu godzinach lotu, na ogromnym lotnisku O'Hare w Chicago. Wtedy nie wiedziałam, że za parę lat wrócę tu, ale już na stałe, ale przez zupełny przypadek lub przeznaczenie w postaci spotkania mojego męża.
Przez wiele lat, stuleci Ameryka była dla Polaków szansą ucieczki przed biedą, zaborami, prześladowaniami politycznymi czy marzeniem o lepszym życiu. Ameryka przyjmowała do siebie ludzi ze wszystkich możliwych zakątków swiata, znajdujących się w bardzo różnych sytuacjach życiowych. Co by nie mówić, wielu znalazło tu schronienie i drugi dom, chociaż emigracja zwykle łączyła się (i łączyć się zawsze będzie) z wieloma wyrzeczeniami. Dzięki Ameryce szanse na lepsze życie mieli biedni polscy chłopi w XIX-wieku czy ludzie ubiegający się o azyl polityczny. Ameryka miała to, czego brakowało reszcie świata, młodość i energię oraz chęć dania szansy drugiemu człowiekowi. Dzięki temu wiele osób uciekło od podziałów klasowych, przez co możliwe były kariery "od pucybuta do milionera". Dla wielu osób marzenia się spełniły, dla innych nie, jak to w życiu.
Gdy dziś przeczytałam w internecie komentarze z jednego magazynów, że "Stany Zjdnoczone to najbogatszy kraj trzeciego świata. Z wizami, czy bez, Ameryka nie jest już dla nas rajem", zaczęłam się zastanawiać, dlaczego młodzi Polacy nie postrzegają już USA jako szansy. Oczywiście, Ameryka w ogóle nie jest rajem i nie jest nim żaden kraj na świecie, a wszystko zależy od punktu naszego odniesienia. To prawda, że amerykańska służba zdrowia ma mnóstwo problemów, nie jest to łatwy kraj do wychowania dzieci, ludzie tu mają mniej wakacji niż Europejczycy oraz panują tu ogromne kontrasty ekonomiczne i społeczne, co zawsze będzie szokiem dla ludzi z krajów postkomunistycznych. Trzeba zrozumieć, że Ameryka jest krajem dla ludzi, którzy chcą i są gotowi ciężko pracować oraz podjąć ryzyko. Nie jest to kraj dla osób, którzy myśląc socjalistycznymi schematami chcą przyjechać "na gotowe", gdzie większość będzie im dana. Wbrew opinii, że migranci, nawet lepiej wykształceni zajmują zawsze gorsze stanowiska jest mitem. Znam kilka osób, które pomimo, że są emigrantami zajmują jedne z najwyższych stanowisk w największych korporacjach. Talent i inteligencja zawsze się obronią, szczególnie, gdy ma się wiarę w siebie, chęć do pracy i trochę szczęścia. Pamiętajmy o takich artystach jak Michał Urbaniak, Tomasz Stańko, Janusz Głowacki, Rafał Olbiński czy Ryszard Horowitz, którzy zrobili w Ameryce znaczące kariery.
Pamiętajmy również, że to Ameryka wielokrotnie nam pomogla, gdy byliśmy bez wyjścia. USA było naszym sojusznikiem w czasie stanu wojennego, prezydent Nixon na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku udzielili nam pożyczki w kwocie dwóch miliardów dolarów, której de facto Polska nigdy nie musiała spłacić dzięki Georgowi Bushowi seniorowi. Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku, były czasem gdy USA zainwestowało ogromne kwoty w Polsce i otworzyło korporacje, w których mogli znaleźć pracę chociażby ludzie z mojego pokolenia i zrobić w nich szybkie kariery.
Jak mawiał Andy Warhol, syn słowackich emigrantów "w przyszłości każdy może mieć swoich piętnaście minut sławy" i w USA wciąż jest to jak najbardziej możliwe i może ona trwać znacznie dłużej.
Zdjęcie: obraz Gerarda Carruthers, Gerard Carruthers Art Interior