Wielokrotnie próbowałam sobie wyobrazić moich przodków, tych bliskich i tych istniejących w otchłani czasu. Fascynuje mnie przeszłość zakodowana w moich genach, która po części predysponowała mnie do tego kim jestem lub ...kim nie jestem. Ci bliżsi mają twarze dziadków, prababć, z których tylko część miałam szczęście poznać osobiście, a pozostałych znam tylko ze zdjęć w kolorze sepii lub rodzinnych opowieści.
Wiem, że zdolności plastyczne mam po rodzinie mamy, niechęć do bałaganu może po niemieckich przodkach obu rodziców (wiem, stereotyp), wybuchowość i poczucie humoru po ojcu, kolor włosów po babci itd. Co z resztą? No właśnie, pokolenia moich antenatów wciąż są dla mnie zagadką, ale przecież od każdego z nich osobna coś tam odziedziczyłam.
Ale wróćmy do naszego XXI wieku, moja ciocia mieszkająca od lat w Zachodniej Europie namówiła mnie do zrobienie testu genetycznego, który jest w stanie wykryć stopień pochodzenia z konkretnych krajów świata procentowo, do kilkuset lat wstecz. Sprawa jest prosta, wystarczy tylko napluć w próbówkę i wysłać ją do analizy i za kilka tygodni dowiemy się skad jesteśmy i ile w nas procent Neandertalczyka (tak, tak). Chciałyśmy też sprawdzić rzetelność testu, dzięki temu czy skojarzy nas jako rodzinę.
Na wyniki czekałam z mieszanymi uczuciami: ciekawości i lekkiego niepokoju, bo czy zaglądanie do mojego prywatnego genomu nie jest profanacją tajemnicy mojego istnienia? Wyniki ogólne przyszły po dwóch tygodniach, szczegółowe po miesiącu. Pierwsza wiadomość: jestem w 100 % Europejką (raczej tego się spodziewałam), mam w sobie 2,5% procent Neandertalczyka w stosunku do przeciętnego wyniku 2,7% ( zupełnie nie wiem czym to tłumaczyć). Tym, co wprawiło mnie i ciocię w osłupienie, był fakt, że test skojarzył nas jako bliską rodzinę, o podobnym genomie i dostałam nawet wiadomość, że moja ciocia jest rzeczywiście moja ciocią.
Oczywiście najbardziej interesowały mnie szczegóły. Wszystkie dokładne, procentowe dane dotyczyły rodziny po kądzieli, choć oczywiście połowa genomu to zasługa ojca, ale szczegółów jego pochodzenia w przypadku córki nie da się przedstawić (po ojcu dostałby je tylko syn). W tabelce otrzymałam dokładne rozbicie procentowe krajów pochodzenia. Tak, przede wszystkim jestem Polką, "dumną" Polką. Ale płynie też we mnie krew rosyjska, ukraińska, niemiecka, grecka, szwedzka, irlandzka, środkowoeuropejska itd. Zaraz, zaraz jest tez spory procent genu brytyjskiego. No tak, mama mojej mamy i miała typowo anglosaskie rysy i zawsze o niej mówiono, że jest tak opanowana, "że chyba podrzucił ją jakiś Anglik"...
No i niespodzianka, znaleźliśmy u Pani gen występujący u Żydów aszkenazyjskich. No tak, teraz wiem dlaczego moją rodzinę tak fascynowała kultura żydowska i skąd u mnie upodobanie do ich wspaniałej muzyki. To chyba po dziadku, którego nigdy nie poznałam, pochodził z podlubelskiej wsi, byl zabójczo przystojny (patrz Andy Garcia) i równie inteligentny. Sierota, jak niesie wieść rodzinna był ukrywany we wsi z rodziną, prawdopodobnie był rosyjskim Żydem, co wyszło w wynikach mojej cioci. Ożenił sie z moja babcią, pochodzącą ze starej szlacheckiej, warszawskiej rodziny, wywołując tym rodzinny skandal. Byłam raz w jego wsi, pełnej uroczych, niebieskich drewnianych domów i zapamiętałam przemiłe ciocie, które po zrobieniu stu pierogów na naszą cześć, przechowywały je w metalowej balii.
Śledząc historię mojego genomu, można odbyć podróż po prawie całej Europie, do momentu, gdy na mój wzrok natrafił kraj o nazwie Gwatemala. 0,1% genomu, to musi byc po ojcu, bo ciocia go nie miała. Czyżby zimny Anglik zakochał się w gorącej Latynosce, albo na odwót ?. Tego się nie dowiem, tak jak i wielu innych tajemnic dotyczących życia moich przodków. Mój tęczowy genotyp jest nie tylko wynikiem radosnej twórczości moich Rodziców, ale pokoleń wstecz, dzięki którym wydobył się z nicości. I tym tekstem chciałam im wszystkim oddac hołd. Dziękuję, że dzięki Wam jestem.
Ostatnią ciekawostką, którą chciałabym się podzielić, jest moje dalekie pokrewieństwo (przez rodzinę mojej mamy) z aktorką Meryl Streep, amerykańską dziennikarką Katie Couric i amerykańskim komikiem Stevenem Colbertem. Tego doszukał się test, wiem z forów uzytkowników, że nie jestem ich jedyną "odległą krewną". Prawdopodobnie ten fakt nic w moim życiu nie zmieni, poza ewentualnym dowartościowaniem się. Lub próbą zorganizowania w przyszłości zjazdu "rodzinnego"...
Zdjęcie: archiwum rodzinne, XIX portret jednego z moich warszawskich antenatów, niestety nie został podpisany. Należał do rodziny mojej babci Mieczysławy Polak, z domu Szeliga.