Mój syn do świętych (jeszcze) nie należy. Jest raczej enfant terrible naszej rodziny. Wszystkie swe niecne wyczyny i kawały robi oczywiście z wrodzonym sobie wdziękiem, że trudno mu ich nie wybaczyć. Jak sam twierdzi, chce tylko być śmieszny.
Dzisiaj w jego szkole odbyło się klasowe spotkanie z okazji "Holidays". Nie mogę napisać tylko o Świętach Bożego Narodzenia bo ci, którzy ich nie obchodzą zaraz się na mnie obrażą. Wszyscy życzą więc sobie "Happy holidays", bo przecież jest jeszcze żydowska Hanukkah i afroamerykańska Kwanzaa. Nawet w hallu szkoły koło swojskiej choinki można zobaczyć symbole reprezentujące te religie. W czasie bożonarodzeniowych koncertów słyszymy świeckie piosenki o Mikołaju, żydowskie "Dreidel song" i egzotyczne afrykańskie pieśni. Zawsze jednak robi mi się trochę smutno, że w repertuarze nie ma polskich kolęd.
Weszłam zatem spóźniona do klasy, dzierżąc "Ptasie Mleczko" jako niejedyny polski element tej historii. Rodzice, a zwłaszcza niepracujące mamy udzielają się w szkole częściej niż w Europie. Jest to część tutejszej kultury bycia "dobrym obywatelem i sąsiadem". Mamy organizują tzw. "bake sales" podczas których pieniądze za sprzedane ciastka przeznacza się na cele szkoły. Dzisiaj też było dużo kolorowych ciasteczek, ozdób choinkowych, nauczycielka w czapeczce Świetego Mikolaja i grupa zadowolonych dzieci, które wreszcie mogły przez chwilę zapomnieć o nauce.
Buzia mojego ośmioletniego syna rozjaśniła się wyraźnie na mój widok, po przywitaniu się z wychowawczynią i mamami udałam się więc szybko w kierunku jego stolika. Tuż obok siedziała jego dobra koleżanka, o której już sporo słyszałam. Dobrze ułożona blondyneczka z dużymi niebieskimi oczami. Przysiadam się, rzucam "hi" i mówię jej jak się cieszę, że tak się z moim synem lubią. Dziewczynka słucha przez chwilę i patrzy na mnie wnikliwie dużymi oczami. Po chwili mówi głośno i wyraźnie: D U P A.
Zapewne w tym momencie oczy miałam okrągłe jak talerzyki na ciastka dla Santy i domyślając się skąd wzięła się tak dobra znajomość polskiego u tej młodej amerykańskiej damy, po raz pierwszy od dziesięciu lat życia w Ameryce poczułam się jak u siebie.
Zdjęcie: Anonymous antique photographs (strona).