Jak zostałam Amerykanką.

Czasami bywa tak, że oprócz obecnej, dostajemy od losu nową narodowość. Bywa, że jestesmy już zupełnie dorośli. I zastanawiamy się, co to właściwie dla nas znaczy? Czy mamy teraz dwie różne tożsamości, czy jesteśmy w stanie zaakceptować swoją dwunarodowość? Myślę, że prędko nie odpowiem sobie na to pytanie. Wciąż nie wiem jak czuje się prawdziwy Amerykanin.

Amerykanką stałam się oficjalnie pewnego czerwcowego dnia 2011 w jednych z urzędów w New Jersey. Aby nią zostać musiałam wysłać cały szereg dokumentów, udowodnić, że nie opuszczałam terytorium USA na dłużej niz pół roku, uiścić odpowiednią kwotę, przygotować się do egzaminów z angielskiego, historii, geografii i polityki USA i w końcu stawić się w urzędzie. Muszę przyznać, że miało to miejsce po pięciu latach pobytu w USA i absolutnie nie czułam się jeszcze w Ameryce jak u siebie. Wciąż dręczyły mnie niepewności emigranta, ale skoro Ameryka dała mi szansę się zaadoptować, to czemu nie. Po całej biurokratycznej części, zostałam wywołana na rozmowę i egzamin. Przyjęła mnie młoda Amerykanka pochodzenia azjatyckiego i po obejrzeniu wszystkich dokumentów, zaczęły się pytania. I był to najdziwniejszy egzamin w moim życiu, bo nie chodziło o zaliczenie matury, kolejnego roku studiów czy stopnia naukowego ale stanie się obywatelem kraju, który od dziecka mnie fascynował a o którym wciąż mało wiedziałam. Odpowiedziałam na pytania, po czym urzędniczka zbiła mnie z tropu pytaniem "Czy kochasz Amerykę?". Moja dezorientacja trwała ileś -tam-milisekund, po czym na wszelki wypadek odpowiedziałam, że tak. Tego pytania nie było w książce!

Egzamin zdałam, zakochana w Ameryce ustawiłam się w kolejce po moje świadectwo obywatelstwa. Historyczna chwila, byłam bowiem pierwszą emigrantką w rodzinie, która osiadła na ogromnym kontynencie, oprócz antenata, który dotarł tutaj w XIX wieku. Z nieukrywaną radością ale i pewnym zdziwieniem odebrałam świadectwo i udałam się do dużej sali, w której oprócz czekającego na mnie męża, znajdowali się nowi Amerykanie reprezentujący kilkadziesiąt różnych krajów na świecie. Istne ONZ, szyscy podobnie wzruszeni. Zaraz miła pani wygłosi przemówienie, będziemy przysięgać na flagę amerykańską i wszyscy oficjalnie staniemy się Amerykanami. Przejdą na nas nie tylko wszelkie przywileje, ale również i obowiązki, jakie posiada każdy obywatel.

Czy byłam na to gotowa, nie wiem, ale jak często w życiu mi się zdarza, płynę na fali. Na fali oceanu, która przywiodła mnie z Europy, którą znam jak własną kieszeń. Amerykę będę odkrywać do końca życia i na tym polega cała przyjemność. A Polska? Polska jest we mnie, poza tym wystarczy jechać do spożywczego, żeby kupić pierogi i polską szynkę, w Ameryce jest przecież kilka miejscowości o nazwie Warszawa, jest amerykańska Częstochowa, co druga osoba w New Jersey ma polskich przodków a Krzysztof Kolumb według niektórych źródeł podobno był Polakiem.

 

Zdjęcie autorki, widok z Battery Park w Nowym Jorku na Hoboken.