Kobieto!, puchu marny!.

Z niepokojem (i jednocześnie z nadzieją na zmianę) śledzę wydarzenia z Polski dotyczące zaostrzenia przepisów związanych z aborcją. Wydaje mi się, że ten ruch ze strony rządu, szczególnie gdy szalaje covid, to kolejny dowód na to, że kobiety zostały potraktowane instrumentalnie, jak tarcze obronne. Kobiety znów zostały w Polsce pominięte, tak jakby dzieci przynosił bocian, a nie dotyczyło to ich ciał i sumienia. Polscy mężczyźni z obecnego rządu, urodzeni i wychowani przez kobiety, po raz kolejny udowodnili, że panie, podobnie jak ryby i dzieci nie mają głosu, nawet w sprawach, które są ich domeną  - rodzeniem dzieci. To wszystko dzieje się w XXI wieku, gdy wydawało się, pozycja kobiet jest lepsza niż na początku ubiegłego stulecia. Jak się okazuje, kobiety traktowane są przedmiotowo i nikt nie wspomina jakie traumy i tragedie będzie przeżywać zarówna matka jak i ojciec chorego dziecka, które i tak bedzie musiało żyć w cierpieniu lub umrzeć przy porodzie. 

Nie wierzę też, że państwo zapewni pomoc materialną i psychologiczną rodzinom, w których takie dzieci się urodzą. To sa słowa rzucane na wiatr a raczej kolejne polityczne kłamstwo, jesli weźmiemy pod uwagę jakiej pomocy mogą się spodziewać od państwa ludzie niepełnosprawni czy chorzy czekający na operacje. Jednocześnie dodam, że jako matka dwojga dzieci i osoba wychowana w duchu religii chrześcjańskiej, nie traktuję aborcji lekko, ale uważam, że kobieta w tak drastycznych sytuacjach musi mieć prawo wyboru. Czy stawianie kobiety w tak tragicznej sytuacji ma coś wspólnego z miłością do bliżniego? Można się domyślać, że wiele kobiet postawionych w takiej sytuacji, albo zdecyduje się na aborcję za granicą albo w aborcyjnym podziemiu. Ile z tych kobiet przeżyje? Czy życie bardzo chorego płodu jest ważnejsze od życia i zdrowia (również psychicznego) jego matki?. Te pytania można stawiać bez końca. 

Kobiety, które zdecydowały się na urodzenie i wychowanie chorych dzieci traktuję jednak za bohaterki, którym należy się najwyższy szacunek. Mam znajomą, pewnie jak każdy z nas, która niepełnosprawne dziecko wychowuje z mężem od lat. Jest jedną z najpogodniejszych osób, które znam, ale wiem też, jakim kosztem odbywa się opieka nad chorym dzieckiem. Często kończy sę rozpadem małżeństw i załamaniami. Żadna z nas nie powinna być skazana na przymus w takiej sytuacji. W USA kobiety traktuje się z dużo większym szacunkiem, jak równoprawnych obywateli. Kobiety też są bardziej asertywne w egzekwowaniu swoich praw. NIe porównujmy jednak demokracji amerykańskiej do panującej obecnie w Polsce groteski. Jest to dla mnie bardzo bolesne, bo chociaż za granicą mieszkam od piętnastu lat, czuję sie przede wszystkim Polką, w Polsce urodziłam córkę i nie chciałabym, żeby kiedyś musiała stanąć przed podobnym dylematem. 

Polki przez wieki rodziły i wychowywały meżczyzn w każdych okolicznościach, w czasie wojen, rozbiorów, powstań itd. Poświęcały swoje zdrowie i szczęście, żeby im zapewnic byt i często zastępowały ojców, gdy ci ginęli na kolejnych wojnach. Spójrzmy wstecz i pomyślmy o swoich babciach, prababciach i dalej sięgając w czeluści przeszłości. Czy ta decyzja Trybunału to podziękowanie za to.co zrobiły? Dla mnie bardzo symptomatyczne i godne przemyślenia jest, że w czasie tych wszystkich przemów rodem z PRL-u  prawie wcale nie mówi sie o kobietach jako sile sprawczej, lecz w kontekście ciała potrzebnego do urodzenia lub mówiąc dosadniej, krowy rozpłodowej.

Tak jak szanuję i podziwiam mądrych mężczyzn, którzy walczą o prawa kobiet i traktują je po partnersku, zdając sobie sprawę, że przy ich niewątpliwej pomocy, są wehikułem do kreacji nowego zycia, chciałabym, żeby panowie, którzy za nas decydują z zimna krwią, przypomnieli sobie skąd wszyscy przyszli.

 

Zdjęcie: Internet.